Czy powinniśmy wierzyć naszym oczom?

pixabay.com

Czy zawsze widzimy, co naprawdę tam jest? Czy możesz zaufać swojej percepcji? Niewiele osób zastanawia się nad tymi pytaniami, wierząc, że widzą, słyszą i czują to, co naprawdę jest. Jednak wszystko nie jest takie proste.

Większość ludzi myśli, że widzą to, na co patrzą. A co więcej, widzą to, czym jest. To uprzedzenie zrodziło i nadal generuje wiele nieporozumień i uprzedzeń. W rzeczywistości wszystko jest dalekie od tego, a powodem nie jest to, że ludzie są stronniczy, podatni na sugestie lub nieuczciwi. Chodzi o samą naturę człowieka, począwszy od anatomii oka, a skończywszy na historii gatunku Homo Sapiens.

Przyjrzyjmy się anatomii. Dno to coś więcej niż wrażliwa warstwa aparatu Obscura. To mały, ale dość potężny komputer, który wstępnie przetwarza to, co widzialne. O wiele mniej informacji przepływa przez nerw wzrokowy niż wychwytuje oko; obraz został już przetworzony, a mózg najwyraźniej otrzymuje informacje o zawartych w nim obrazach. Co więcej, dobór tych obrazów następuje zupełnie nieświadomie, nawet bez udziału mózgu.

Rozważmy teraz fizjologię. Wystarczy spojrzeć na okulogram – wykres obrazujący ruch oka podczas badania obiektu, aby zrozumieć, że praca oka nie jest jak proces fotografowania, ale raczej ruch wąskiej wiązki reflektora lub palce osoby niewidomej czującej przedmiot. Oczywiste jest, że przy takim podejściu tylko te szczegóły, które przyciągają, znajdują się w polu uwagi. Jeden widzi jedną rzecz, a drugi widzi inną.

Czy powinniśmy wierzyć naszym oczom?

pixabay.com

Umiejętność uzupełniania obrazu o elementy fragmentaryczne jest podstawową umiejętnością aparatu wzrokowego. Ci z naszych przodków, którzy nie mogli szybko (czyli nieświadomie) „zobaczyć” tygrysa szablozębnego, gdy zza drzewa wystaje tylko ogon i nos, po prostu nie przeżyli”.

Ale jeśli takie złudzenia da się wytłumaczyć ludzką naturą, to na inne cechy naszego postrzegania wpływają uprzedzenia rasowe, społeczne lub seksualne, o czym świadczą poniższe przykłady.

Ciekawy eksperyment dowodzący, że nasza percepcja jest bardzo często błędna, przeprowadził australijski psycholog Paul R. Wilson.

Przedstawił tę samą osobę pięciu różnym grupom studentów na Uniwersytecie w Melbourne, ale za każdym razem z nową rangą i tytułem, po czym prosił uczestników eksperymentu o określenie jego wzrostu „na oko”. Wynik był oszałamiający! Kiedy nieznajomy został przedstawiony jako zwykły „student”, jego wzrost wynosił, według badanych, 171 centymetrów, ale gdy tylko nieznajomy został przedstawiony jako „asystent na wydziale psychologii”, natychmiast urósł do 178 centymetrów. Wzrost "starszego wykładowcy" przekroczył 180 centymetrów, a "profesor" okazał się najwyższy – 184 centymetry.

Jednym z najbardziej znanych przykładów masowej iluzji jest historia, która miała miejsce w Stanach Zjednoczonych w połowie XX wieku. Telewizja nie była jeszcze wówczas rozwinięta, dlatego jej rolę informatora pełniło radio. Pewnego pięknego dnia reżyser Orson Welles umieścił w radiu w formie relacji na żywo powieść „Wojna światów” swojego imiennika, wielkiego pisarza science fiction H.G. Wellsa. Powieść została nakręcona do dnia dzisiejszego, a audycja radiowa dotyczyła lądowania Marsjan. Trzy razy – na początku programu, w środku i na końcu – informowano, że to tylko produkcja. Niemniej jednak w Stanach Zjednoczonych wybuchła panika, która według naukowców ogarnęła milion osób. A co najciekawsze, 250 000 XNUMX osób twierdziło, że widziało Marsjan!

Czy powinniśmy wierzyć naszym oczom?

pixabay.com